Teatr
a terapia. Terapeutyczna rola teatru
____________________________________
Oku nie potrzeba zachęty
ani nawet rady
do chwytania swoistości kolorów,
a
już biały od czarnego
odróżni
ono bez żadnej wskazówki.
Natomiast
dusza potrzebuje wielu pouczeń,
aby wiedzieć, co robić
w życiu.
SENEKA
Nazywam się Karol Krzyżanowski. Jestem z wykształcenia
psychologiem, zawodowo zajmuję się przede wszystkim pomaganiem
innym. Spełniam swoje zawodowe posłannictwo w różnych środowiskach.
Na co dzień pracuję z osobami pozbawionymi wolności w zakładzie
karnym w Czarnem, prowadzę również punkt konsultacyjny dla osób
z problemem alkoholowym, przewodniczę też Gminnej Komisji ds.
Profilaktyki i Rozwiązywania Problemów Alkoholowych. Można
powiedzieć, że pracuję z ludźmi, którzy się zagubili w życiu.
Poszukuję rozmaitych sposobów, które wydadzą się skuteczne w
procesie terapeutycznym, przywracającym równowagę psychiczną i
zmierzającym do uzyskania dobrostanu psychicznego
w życiu moich pacjentów. Poza metodami stricte
psychoterapeutycznymi jestem gorącym zwolennikiem terapii poprzez
sztukę, zwłaszcza teatr,
który ma ogromne znaczenie terapeutyczne, o czym przekonał mnie
swoją pracą artystyczną na pograniczu pedagogiki i psychologii
Jerzy Fedorowicz. Jeśli mi wolno, to w tym momencie chciałbym
strawestować słowa Fedorowicza
i bardzo proszę potraktować ten tekst jako luźne przemyślenia człowieka,
który przypadkowo znalazł się w kręgu osób zawodowo zajmujących
się teatrem.
Z teatrem, z trochę innej niż widz strony, zetknąłem się
dzięki mojej działalności w Gminnej Komisji ds. Profilaktyki i
Rozwiązywania Problemów Alkoholowych. Widząc potrzebę
prowadzenia profilaktyki wśród mieszkańców miasteczka, w którym
mieszkam, poszukiwałem najbardziej skutecznych sposobów dotarcia
do nich. Świetnym pomysłem wydało mi się zorganizowanie
Lokalnego Święta Trzeźwości, podczas którego przy muzyce i
podczas kontaktu widza ze sztuką chciałem przekazywać
najistotniejsze treści z profilaktyki alkoholowej, problemów
narkomanii i przemocy. Realizując swój pomysł, w 1997 roku, po
raz pierwszy spotkałem Mirosława
Glinieckiego, który zaproszony na obchody Lokalnego Święta Trzeźwości
ze swoim Teatrem STOP zaprezentował sztukę o znaczeniu
edukacyjno-profilaktycznym Dealer.
Był to moment przełomowy, ponieważ wtedy jak i później,
uczestnicząc m.in. w sympozjum teatralnym Teatr
a dziecko specjalnej troski, przekonywałem się coraz bardziej,
że teatr jako jedna z form ekspresji artystycznej odgrywa ogromną
rolę w procesie terapeutycznym. Właśnie wtedy rozmawiając z
artystami na scenie Ośrodka Teatralnego Rondo w Słupsku poczułem
niebywałą bliskość sztuki (teatru) i psychoterapii. Czułem
to niemalże wszystkimi zmysłami. Joseph Zinker powiedział:
„Terapia jest procesem
zmieniania świadomości i zachowania. Warunkiem sine qua non
procesu twórczego jest zmiana, przekształcenie jakiejś formy w
inną – symbolu w intuicję, gestu w nowy sposób zachowania,
snu w dramatyczne
przedstawienie. Tak więc twórczość i psychoterapię łączą:
transformacja, metamorfoza, zmiana”.
Teatr jako jedna z form sztuki jest nośnikiem głębokich
treści, ale również sposobem ich wyrażania. W teatrze jak
nigdzie indziej, poza jeszcze terapią jako procesem twórczym, człowiek
może być kapłanem, kurwą, pedałem, świętym, czarnoksiężnikiem,
może zetknąć się ze swymi najczarniejszymi zakamarkami duszy. Twórcza
terapia traktuje bowiem jako medium sztuki – czasem zniechęcające,
drażniące, uparte lub nudne, czasem nawet upokarzające, ale i
inspirujące (Joseph Zinker).
W teatrze jak i w terapii może wydarzyć się wszystko, w sposób
bezpieczny dla aktora i dla widza. W terapii mogą pojawić się
projekcje niewyrażonych dotąd potrzeb i pragnień pacjenta. Jacob
Levy Moreno, twórca psychodramy, jednej
z ważniejszych metod leczenia i rozwoju osobowości
stwierdził, że wielu ludzi nosi w sobie niezrealizowane lub
„nieprzetrawione” role i należy im stworzyć szansę,
by mogli je bezpiecznie odegrać, bo tylko tak można je będzie
utrzymać pod kontrolą społeczną. Oto jego własne słowa:
„Zagraj siebie samego takim, jakim nigdy nie byłeś, tak, byś
zaczął być takim, jakim mógłbyś być. Bądź swą własną
inspiracją, swym własnym autorem, swym własnym aktorem, swym własnym
terapeutą i wreszcie
swym własnym Stwórcą.”
Terapeutyczna rola teatru zaczyna się wtedy, gdy człowiek
może urzeczywistnić na scenie, w sposób społecznie akceptowany,
swoje marzenia, pragnienia bycia kimś innym. Moreno określił to
mianem sprzecznych ról u
jednej osoby. Trudno jest dotrzeć do swego wnętrza nie wyrażając
go. Kiedy natrafiłem na artykuł w „Gazecie Wyborczej”
na temat sztuki teatralnej, którą wystawili więźniowie jednego z
zakładów karnych w Polsce, uderzyła mnie ogromna rola
terapeutyczna tego co się zdarzyło na scenie, którą stanowił
korytarz więzienny. Skazani odgrywali w niej swoje role życiowe,
których w życiu nigdy nie zagrali. Pojawiły się tam obrazy z
dzieciństwa, utracona niewinność i tęsknota za miłością. Wyrażanie
na scenie tego co do tej pory nie wyrażone,
jak w terapii katharsis,
pozwala dotrzeć do wewnętrznych przeżyć i stanów emocjonalnych.
Człowiek doświadczający tego staje się aktorem
w głównej roli, w dramacie własnego życia.
Jest to jedna z ról teatru, dająca człowiekowi możliwość
wyrażania siebie, doświadczania siebie i przeżywania siebie,
takim jakim chciałby być lub boi się być i nigdy w realnym świecie,
z różnych powodów nie będzie. Daje też możliwość zmierzenia
się ze swymi słabościami, ale i
pozwala na poznanie swoich ukrytych talentów, pragnień i
potrzeb. Wszystko co się dzieje na scenie, tej prawdziwej
„zbudowanej z desek” czy stworzonej dla potrzeb terapii
jest dozwolone i możliwe do zaistnienia. Wówczas to człowiek może
naprawdę doświadczać siebie, wychodząc poza
własne granice. Staje się na moment wszechmocnym, tworzącym
siebie na nowo, według własnych wyobrażeń.
Inną rolą teatru jest edukacja, przekazywanie treści, które
mają spowodować zastanowienie się widza nad sobą, nad istotnym
problemem społecznym, rysuje się tutaj wyraźnie jego funkcja
profilaktyczna, publicystyczna, ale też terapeutyczna. Wspomniani
przeze mnie wcześniej skazani, odgrywający swoje życiowe role i
zawarte w nich uczucia, pragnienia i tęsknoty, odgrywali swój wewnętrzny
świat również dla innych, głównie innych współosadzonych. Treści
i ładunek emocjonalny w nich
zawarty docierały do wnętrza widza, dając mu możliwość przeżywania
tego wszystkiego w jego własnym, małym teatrze, na jego własnej
intymnej scenie. Jan
Kordys w swej książce Mózg
i znaki napisał: „Inną
płaszczyznę interpretacji wiedzy o człowieku ofiarowuje
zestawienie neuropsychologii i sztuki. Pierwsza jest spotkaniem umysłu
z mózgiem i próbą określenia wzajemnych relacji. W sztuce i
refleksji nad nią umysł – przez tekst – spotyka się z
samym sobą. Każda z tych dziedzin
w swoisty sposób bada możliwości uporządkowania,
zrozumienia człowieka i
świata. Lecz w obu przypadkach podstawą działalności jest
asymetrycznie zbudowany mózg.
Dwoistość dzieł sztuki – zakorzenionych w strukturach
biologicznych,
a wyrażonych w porządku znakowym – powoduje, że
teksty artystyczne mogą opisywać niektóre aspekty działalności
znakowej w sposób głębszy, bardziej przenikliwy, niż potrafi
czynić to nauka”.
Okazuje się, że nie sama treść werbalna jest istotna w
przekazie. Na podstawie swych badań Mehrabian sformułował
prowizoryczny wzór, przedstawiający wpływ każdego z kanałów na
ogólną interpretację przekazanej informacji: Ogólne uczucie =
38% uczucia wyrażonego głosem, 55% uczucia wyrażonego mimiką
i zaledwie 7% uczucia wyrażonego słowami. Komunikaty
niewerbalne, czyli „mowa ciała” to główne narzędzie
teatralne. Aktor gra „całym sobą”. Być może stąd
taka łatwość docierania do dzieci, do osób chorych, upośledzonych
umysłowo. Oliver Sacks w swej książeczce Mężczyzna,
który pomylił swoją żonę z kapeluszem przytacza pewne
zabawne wydarzenie, w którym uczestniczą cierpiący na afazję
pacjenci jednego z amerykańskich szpitali: „ Co
się tam dzieje? Wybuchy śmiechu dochodziły z oddziału dla
pacjentów z afazją, w czasie telewizyjnego przemówienia
prezydenta, a przecież nie mogli się tego wydarzenia doczekać....
Tak, był tam, ten
stary Czarodziej, Aktor, ze swoją wypróbowaną retoryką, swoimi
teatralnymi gestami, odwoływaniem się do emocji - a wszyscy
pacjenci skręcali się ze śmiechu. No, nie wszyscy: niektórzy
wyglądali na zdezorientowanych, paru na doprowadzonych do wściekłości,
kilku na zalęknionych, ale zdecydowana większość świetnie się
bawiła. Prezydent, jak zawsze, był wzruszający – ale ich
najwyraźniej pobudzał głównie do śmiechu. Co myśleli? Nie
potrafili go zrozumieć? Czy może raczej rozumieli aż za dobrze?”
Mowa zatem, naturalna mowa – nie składa się jedynie
ze słów ani tylko z
„twierdzeń”. Jest „wyrażaniem”- wyrażaniem
swojego zdania, wypowiadania znaczenia przy pomocy całego siebie,
jak twierdzi Oliver Sacks. Można tutaj sparafrazować, za Philipem
G. Zimbardo, znaną kwestię z Jak
wam się podoba Szekspira: Cały świat jest sceną, na której
ludzie starają się być albo częścią chóru na dalszym planie,
albo głównymi aktorami; tragedie cofają nas w głąb sceny,
podczas gdy romanse i komedie zachęcają nas do wystąpienia w pełnym
świetle reflektorów. Nasze pragnienia, aby być zauważonymi lub
zignorowanymi, komunikujemy innym nie tylko za pośrednictwem tego
co mówimy, lecz także tego, jak to wypowiadamy – nie tylko językiem
słów, lecz także bezgłośnym językiem ciała i naszego stylu
ekspresji.
W
teatrze, podobnie jak w terapii, odbywa się przekaz nieograniczony
żadnymi ramami konwencji czy możliwościami percepcji, to co
najistotniejsze i dotąd nieznane jest możliwe do przekazania i
przeżycia. Teatr jest zatem jedną z nielicznych form przekazu, dających
możliwości komunikacji „bez granic.” Proces twórczy
odbywa się w terapii, a twórczość teatralna jest terapią.
|
|