W
stronę poezji pedagogiki - gawęda o
kilku próbach teatralnych
____________________________________________________
*
* *
Błażej Pascal w Trzecim liście Prowincjałek
uskarża się na metody walki jezuitów w teologicznym sporze z
jansenistami: „(...) w
ten sposób utrzymali się dotąd: to za pomocą katechizmu, w którym
dziecko potępia ich przeciwników, to za pomocą procesji, w której
łaska wystarczająca wiedzie w triumfie łaskę skuteczną, to za
pomocą komedii, w której diabły porywają Janseniusza.”
Mądrzy i skuteczni jezuici urządzali teatralne katechizacje w kościele
św. Ludwika w Paryżu, przy czym posługiwali
się swymi wychowankami.
W 1651 roku w Macon odbyła się
procesja przeciw jansenistom: „(...) dorodny
młodzieniec przebrany za dziewczynę wlókł za sobą związanego
i pociesznie ustrojonego biskupa; młodzian miał w ręku
napis łaska wystarczająca, biskup łaska skuteczna. Tłum osób [w
dzisiejszym rozumieniu zaangażowana widownia] ciągnął za tym
pochodem, obrzucając biskupa szyderstwami.”
Teatr
edukacyjny par excellence. Sytuacja, w której teatr
przestaje być iluzją, stając się realnością, która
się ukazuje. Skuteczność
tej sceny - osiągnięte porozumienie- zbudowane zostały na
poruszeniu wyobraźni widowni.
Teatr edukacyjny... kategoria
dydaktyczna... specjalnie wyodrębniona działalność teatralna...
jakbyśmy zapomnieli, że „sztuka zawsze poucza”, cytując
Mikołaja Gogola. W obecnej sytuacji społecznej w pracy reżyserskiej
z młodzieżą staję przed koniecznością akcentowania konkretnych
idei ważnych w kształtowaniu pożądanych postaw, przede wszystkim
pogłębiania wrażliwości na duchowy aspekt ludzkiego losu i
bezinteresownego poszukiwania odpowiedzi na pytanie - kim jestem?
Traktując swoją pracę jako zadanie,
często doznaję poczucia dyskomfortu, wynikającego z
sytuacji opresyjnej wobec adresatów moich działań- wychowanków,
których nazywam adeptami sztuki, publiczności, do której kieruję
niesłyszalne apele. Coraz to daje się odczuwać wdzierający się
element groteski, jak w dramacie Tadeusza Różewicza:
„OJCIEC
Ale,
ale co ojciec wspomniał o Dzidku.
DZIADEK
Dzidek
mówił, że zrezygnował z dalszej walki o swoje ideały. Życie
wydaje mu się pustynią...
OJCIEC
Kiedy
to miało miejsce?
DZIADEK
Przed
godziną.
OJCIEC
[...]
Ta nasza młodzież jest taka zamknięta. Mimo ciągłych ankiet
i testów w czasopismach.
[...] Nie można znaleźć wejścia, wyjścia. Po prostu
„roboty”. Gdyby się udało przeprowadzić sztuczne
karmienie pięknem, pięknością. Absolutnie nie chcą czerpać pełnymi
garściami ze skarbca wartości nieprzemijających. Więc zmusić!
Wprowadzić przez gumową rurkę pewne ilości piękna.”
Grupa Laokoona, odsłona
IV
Zakładamy, że stanowczością i odwagą sprzeciwimy się
erozyjnej podaży rynku kultury „ułatwionej” i
„wychodzimy w pole, aby walczyć”. I chociaż dążenia
nasze są jak walka Trojan, zawsze na początku realizacji danego
projektu staram się sprowokować młodych ludzi do ustalenia zagrożeń,
czyhających na ich dusze.
Zaczynam od prowokacyjnego ataku
na ich fascynacje tym, czym są karmieni np. przez telewizję lub
pisma młodzieżowe, wskazując na miałkość i bezwartościowość
tychże. Po pewnym czasie intensywnych zmagań ideowych dochodzimy
do nacechowanej pewną dozą emocji konstatacji tego, przeciw czemu
chcemy działać. Wynikiem dyskusji w grupie, przeczytanych opinii
poważnych autorów (np. Maria Janion, Stanisław Lem), staje się
literacka wypowiedź młodzieży skonstruowana z krótkich wniosków-
haseł, układająca się w swojską formę rapowego
recytatywu:
TRASH
TRASH MAN
ŚMIEĆ
CZŁOWIEK ŚMIEĆ
ZGLAJSZALTOWANIE
NIWELIZACJA
MALTRETOWANIE
MARNOWANIE
BEZCENNEGO CZASU LUDZKIEGO
NICESTWIENIE KUNSZTU
WE WSZYSTKICH SZTUKACH
BRAK WARTOŚCI
BRAK WARTOŚCI ESTETYCZNYCH W MUZYCE
BRAK WARTOŚCI
BRAK WARTOŚCI W JEDZENIU
BRAK
BRAK JAKICHKOLWIEK WARTOŚCI W CZŁOWIEKU
Powstała wyliczanka, którą w
czasie pracy z uczniami wykorzystuję jako materiał do ćwiczeń na
tempo-rytm, udramatyzowanie niescenicznego tekstu, uwagę-koncentrację,
improwizację itp. Stawiam zadanie: tworzymy sytuację dramatyczną
dla naszego tekstu, podkreślam niescenicznego. Zaczynamy od
improwizacji, której celem jest nadać abstrakcyjnemu pojęciu
„śmieć - człowiek śmieć” jakiś kształt zmysłowy,
ruchowo-muzyczny.
Improwizacja jest grą i jak każda gra wymaga reguł.
Im bardziej są one rygorystyczne, tym swobodniejsza gra. Najważniejsze
nie wyjść poza granice tekstu, aby same idee tekstu rozwijały się
w działaniu. Warto na czas improwizacji skupić się na tekście i
zapomnieć o sobie. Problemem jest znalezienie właściwej relacji
między słowem a gestem, bez uciekania się do pomocy znanych
konwencji teatralnych.
Postawione zadanie zostało
zrealizowane przez uczestników projektu
w postaci wizji o charakterze wariacyjnym na temat „człowiek
śmieć”. I tak, dwójka aktorów wykonała etiudę, której
tematem było poszukiwanie czegoś dosłownie w kubłach na śmieci.
Początkowo mieliśmy do czynienia z ilustracyjnym potraktowaniem
idei tematu, ale w miarę poszukiwań zatracał się charakter
rodzajowej ilustracji na rzecz dochodzenia do ukrytej pod obrazem
istoty rzeczy. Pojawiły się rytmy, dźwięki, całe ruchowe frazy,
dające w efekcie wrażenie jakby zwierzęcości postaci. Widzieliśmy
ludzi szczury. Następna para uczniów rozwinęła temat z kubłami
w stronę gotowej metafory. Te same kubły, w których tkwią
wgniecione dwie sylwetki. Bezruch, napięcie ciał aktorów, przedłużająca
się w czasie ekspozycja
stworzonego obrazu, dały silną jakość teatralną
wyraźnie powstałą z inspiracji wcześniej poznanych dramatów
Samuela Becketta (analizowaliśmy Końcówkę
i Komedię) oraz obrazów
Francisa Bacona (obejrzeliśmy cykl Ukrzyżowania).
W tej etiudzie, omawiając ją później, wskazaliśmy na sceniczną
konkretyzację emocji wcześniej doznanych podczas lektury dramatów
i oglądania obrazów. Kontrast między aktorską intensywnością
przedstawianych figur ludzkich, a neutralnością ich scenicznego tła
(bezruch kubłów, spokój ciemnych kotar, rozproszone światło, które
nie modeluje, nie rzeźbi, jest bezosobowe) stał się wizją
samotności człowieka rzuconego w świat, „rozpiętego na
samym swoim istnieniu, umęczonego nim, zgubionego w pustce
rzeczywistości” – śmiecia.
W etiudach, które zrealizowaliśmy
– zauważa jeden z aktorów – nie ma nic, co byłoby dla
widza piękne. Słuszna uwaga. Dominującą kategorią estetyczną w
naszych pracach jest brzydota. Siła tworzonych obrazów jest
wynikiem swoistego uwznioślenia brzydoty. W ten sposób ratujemy piękno naszych
przedstawień przed tym co sentymentalne. Zwracam uwagę na to, że
sztuka, która nas zajmuje zawiera w sobie element humoru i okrucieństwa.
Pamiętamy uwagę Fiodora Dostojewskiego, że „budzenie
współczucia jest tajemnicą humoru.” Natomiast okrucieństwo
to tyle, co rzeczywistość, obraz dokładny,
bez kłamstwa. Wracamy do malarstwa. Popatrzmy…
Rembrandt ... malujący mięso ... , Goya malujący portrety rodziny
Karola IV ..., wreszcie Bruegel, gdy pokazuje nam idealne krajobrazy
i wprowadza w nie jakichś realnych chłopów, tworząc jakże
okrutny dysonans ..., czy ten wszystkim znany Upadek Ikara, w którym wszystko wobec nieszczęścia nieporuszenie
idzie swoim trybem ... . literaturę,
malarstwo, muzykę nasi wychowankowie powinni nie tylko polubić,
ale i uczynić swoimi sojusznikami. Chciałbym oswoić duszę
moich uczniów, może przyszłych artystów, z myślą, że każdy
człowiek tworzący sztukę, do jakiejkolwiek epoki by on nie należał,
odkrywa przed nami nowe karty istnienia. Korzystajmy z tego. Przez
sztukę uczymy się przebywania w czasie.
Realizując postulat spontanicznego działania, jak zauważył
Tadeusz Kantor, „jako
podstawowego warunku wszelkiej aktywności artystycznej”,
oddaję się wraz z zespołem poszukiwaniom nowych form, które
rysują się początkowo dość mgliście. Wychodzę od wprawdzie
rutynowych, ale bardzo pożytecznych ćwiczeń grupowych na uwagę
– koncentrację słuchową, kształtującą u młodych ludzi
umiejętność współpracy z partnerami, a wreszcie potrzebną w
sytuacjach życiowych do słuchania i słyszenia innych.
Ćwiczenie I: siadamy wszyscy w półkolu. Jest to
wygodne rozmieszczenie w przestrzeni, ponieważ wszyscy widzą się
nawzajem. Pierwszy uczestnik zaczyna śpiewać jakąś znaną melodię.
Siedzący obok podchwytuje melodię i tak po kolei jeden za drugim
zaczynają śpiewać. Jeżeli ktoś nie zna melodii lub słów,
powinien śpiewać muzyczną frazę, którą usłyszał.
Ćwiczenie II: improwizacja bez słów. Najbardziej
odważny uczestnik tworzy własną wariację śpiewanej wcześniej
melodii, wymyślony przez siebie motyw muzyczny. Drugi podchwytuje
ten motyw. Potem trzeci, czwarty, itd. Zadanie polega również na
tym, aby nie wchodzić na znajome muzyczne motywy, starać się
tworzyć własną melodię, nawet naiwną, która jest wynikiem
wzajemnego, uważnego słuchania partnerów. Ważne jest, aby
zachować harmonię – współbrzmienie dźwięków.
Ćwiczenie III: stawiamy przed sobą krzesło. Ktoś
z boku wystukuje jakiś rytmiczny pasaż. Siedzący obok powtarza
to, co usłyszał, i dodaje swój rytmiczny układ. Trzeci powtarza
wystukane przez dwóch poprzedników rytmy i dodaje swój, itd.
Muzyka i rytm, tak samo lekko, mobilizują uwagę ćwiczących,
wprowadzają nastrój gotowości do podjęcia zadań trudniejszych -
twórczości czyli konstruowania w procesie uczenia się słownictwa, form, treści,
korzystania z inspiracji.
„Młodość to dziki łabędź”, mówi Percy Bysshe Shelley.
Wybierając propozycję literacką jako rodzaj impulsu –
pretekstu do pracy z młodzieżą teatralną, staram się traktować
ten fakt jako okazję sprowokowania jakże pożądanego napięcia
intelektualnego i duchowego. Jako ten, który ma inne doświadczenie,
większy zasób erudycji, staję w ewidentnej sytuacji konfliktu między
tym, który „wie lepiej”, czyli kimś w rodzaju
profesora Pimki, a „dzikimi łabędziami”.
Tym razem powodowany własnymi
planami artystycznymi, wskazałem na opowiadanie Fiodora
Dostojewskiego Bobok, w
przekładzie Marii Leśniewskiej, ze zbioru Opowieści
fantastyczne. Pracę zaczęliśmy od indywidualnego, intymnego
kontaktu z utworem – czytania.
Konflikt pojawił się już na samym początku. Okazało się, że
bardzo różnie rozumiemy to czytanie. W czasie
dyskusji, z właściwą
dla młodości
dezynwolturą, zostały odrzucone w większości obowiązujące
postawy czytelnicze, np. co autor chciał powiedzieć czy też dosłowne
tłumaczenie tekstu (dzieciństwo już minęło!). Wszakże chcemy
zrobić coś świadomie. Nasza wyobraźnia
staje do swoistego pojedynku z propozycją autora. Formułujemy cel
pracy. Stworzenie autonomicznej wypowiedzi teatralnej, która nie będzie
ilustracją utworu
literackiego przy zachowaniu wierności tekstowi, lecz próbą
parafrazy, przekładu na
język zupełnie innej sztuki – teatru.
Jest to podstawa w kształtowaniu świadomości estetycznej młodych
adeptów. Czytanie tekstu literackiego po
swojemu, nawet inaczej niż by tego życzył sobie autor, w
naszej pracy przynosi wiele korzyści. Mamy poczucie, że zaaranżowaliśmy
sytuację dynamicznego dialogu. Namawiam swoich uczniów do rewolty,
sprzeciwu, twórczego buntu wrażliwości i wyobraźni wobec skończonego
dzieła artystycznego, które jest w jakimś sensie niedostępne,
zamknięte, broniące swojej tajemnicy. Atak ten to sytuacja, w której
uczymy się czytać głębiej, szerzej, a próby nasze są cenne, bo
instynktowne. Nie bójmy się zawierzyć intuicji
młodzieży. Na drodze kształtowania postawy otwartego
umysłu nawet najbardziej wydawałoby się nieodpowiedzialne
metody są zasadne. Nawet to, że nasz sposób czytania literatury
przypomina bawiących się młodych ludzi na ulicy, którzy
domalowują wąsy i
okulary panienkom z reklam, i politykom na afiszach.
Akcję Boboka Dostojewskiego
stanowią fascynujące doznania głównego bohatera - literata, którego
nie chcą drukować. Jego sytuacja psychiczna to próg delirium
tremens. Szukając rozrywki jako remedium na zdrowotne kłopoty,
trafia na pogrzeb. Po wielu nieprzyjemnych doznaniach na cmentarzu,
„miły zakątek, nie ma co”, ułożywszy się wygodnie
na płycie nagrobnej, pogrąża się w rozmyślaniach
„stosownych do okoliczności”. W pewnym momencie zauważa,
że słyszy dochodzące spod ziemi odgłosy toczącego się tam życia.
Zmarli grają w karty, kłócą się o ważność swoich rang, aż
wreszcie to rozprężenie kończy się gigantycznym skandalem.
Tekst dotyczy, konstatujemy, krańcowej
sytuacji doświadczenia życia ludzkiego. Dyskusja przechodzi na
sytuację, w której żyjemy. Dostrzegamy problem człowieka
masowego, ukształtowanego przez ideały miałkości kultury
popularnej, a więc typ, jak zauważa Ortega y Gasset,
„utworzony z jak
najgorszej mieszaniny nieładu, zarozumiałości i zadowolenia z
siebie”. Zgadzamy się, że najsilniejsze formy tej
kultury (np. sukces oglądalności w TV), tępiąc wrażliwość na
istotę naszej egzystencji, rugują z niej refleksję dotyczącą
cierpienia i przemijania. Wszystko wydaje się być dane na zawsze,
utrwalone kremem, siłownią, solarium, a nade wszystko dobrą zabawą.
Opowiadanie Dostojewskiego uznajemy za szokujące, zuchwałe.
Polecam także wyszukanie tekstów innych autorów z różnych epok,
podejmujących ten sam temat. Chcę stworzyć platformę dialogu dla
tekstu Boboka z innymi
tekstami. Z przyniesionych propozycji wybieramy do rozmów i ćwiczeń
krótki łaciński epigram cesarza Hadriana Do
swojej duszy (Animula vagula blandula):
„Duszyczko,
kochana wędrowniczko,
Ciała gościu i wspólniczko,
W jakie ty strony odejdziesz,
Bladziutka, naga, zziębnięta,
Gdzie żartować, jak zwykłaś, nie będziesz.”
W czasie rozmowy ktoś z grupy zauważa: „Ależ
to przecież jak w II części Dziadów
Mickiewicza.” Polecam wyszukanie odpowiedniego cytatu.
„Czyścowe
duszeczki!
W jakiejkolwiek świata stronie:
Czyli która w smole płonie,
Czyli marznie na dnie rzeczki,
(...)”
Uświadamiamy sobie wędrówkę
tematów, motywów w sztuce. Interesujący nas problem oswajania się
z perspektywą ostateczną ludzkiej egzystencji, przez artystyczne
zaklęcia literatury, malarstwa, muzyki, teatru, realizujemy przez
odkrywanie i tworzenie własnych, dla nas nowych, wypowiedzi na ten
temat. Metodą w tym działaniu staje się asocjacja.
Równolegle z aranżowaniem duchowych i
intelektualnych napięć w czasie pracy nad przedstawieniem, stosując
grę tekstami literackimi, nie zapominam o praktyce. Cały czas ćwiczę
umiejętności warsztatowe moich wykonawców wykorzystując te
teksty do różnych zadań. Oto przykład kolejnego ćwiczenia na
koncentrację i uwagę. Zadanie: nauczyć się na pamięć
cytowanego wyżej epigramu Hadriana. Daję czas na dokładne
zapoznanie się z tekstem. Jedna osoba zaczyna przyswajać tekst.
Następnie, na znak prowadzącego, pozostali uczestnicy zajęć w różnych
rytmicznych przerwach zadają uczącemu się pytania. Mogą one być
różne, nawet dalekie od tekstu. Na początku niezłożone, żeby
odpowiedź była krótka np. Ile masz lat?, Gdzie mieszkasz? Itd. Później
pojawiają się pytania dotyczące Boboka.
Pytania te stanowią dużą trudność dla ćwiczącego.
Odpowiedziawszy, ćwiczący wraca do postawionego przed nim zadania.
Główna trudność to ta, że uczeń boi się przerwania procesu
zapamiętywania i stara się chronić główny obiekt swojej uwagi
– tekst. Wrażenie jest takie, że odpowiada on na pytania jak
somnambulik. Ćwiczenie to wymaga dłuższego treningu, dopiero
potem realizuje się ono zadowalająco. Celem tego ćwiczenia jest
zwrócenie uwagi na istotne znaczenie drugiego planu. Uświadomienie
sobie, że myśli człowieka bywają zajęte nie tym, co dzieje się
obok niego w danym momencie.
Życie na scenie przebiega swym naturalnym rytmem. Bohater przedstawienia uczestniczy w nim. Ważne jest możliwie
jasne odczucie czasowej jednoczesności różnych elementów stanowiących
konstrukcję obrazu teatralnego. Wprowadzam pojęcie polifonii. Najpierw przez analogię z muzyką. Słuchamy Preludium
i Fugi C-dur z II części
Das Wohltemperierte Clavier Jana
Sebastiana Bacha. Głównie zwracamy uwagę na narrację muzyczną,
jej przebieg w czasie. Wyodrębniamy tematy i ich wzajemny układ w
przebiegu czasowym. Analizujemy tempa
poszczególnych części kompozycji.
Wracam do omówionego powyżej
ćwiczenia. Zasadą konstrukcyjną tego ćwiczenia jest wyraźnie kontrapunkt,
przebieg dwóch zestawionych
ze sobą linii: tekstu epigramu i kontry pytań; jak w muzyce: nuta
przeciw nucie. Obserwacja funkcjonowania kontrapunktu w muzyce
pomaga nam w znalezieniu własnego sposobu na skonstruowanie
partytury teatralnej z opowiadania literackiego.
Oto mamy przed sobą przestrzeń.
Stały, niezmienny element, w którym realizują się magiczne możliwości
sztuki teatru – wejście aktorów i ich rozwój. Przestrzeń
naszego przedstawienia to pokój, w którym żyje bohater
opowiadania, a więc znajoma, konkretna rzeczywistość, która w
trakcie realizacji partytury rozszerza się na coraz to dalsze kręgi.
Zakładamy, że pokazywane wnętrze bez zmiany dekoracji przechodzi
w przestrzeń cmentarza. Osiągamy to przez serię ćwiczeń –
etiud, których tematem jest napięcie
akustyczne w przestrzeni. Stworzyła się następująca
kompozycja:
(...) Ciemność, cisza, oddech, cisza, sapanie,
cisza, cisza, cisza, szuranie kapci po podłodze, cisza, delikatne
kaszlnięcie, cisza, cisza, przesunięcie krzesła, rozpakowywanie
czegoś zawiniętego w papier i odgłos upadającego na podłogę
przedmiotu, ciiiiiiiiiiisza.........., odgłos nalewania czegoś,
cisza, cisza, picie i połykanie
płynu, cichutki chichot, cisza, cisza (...).
Tę serię odgłosów i szmerów
w ciemności przerywa nagłe wdarcie się światła. Źródłem światła
jest żarówka wisząca na środku pokoju, którą aktor wkręca. Światło
wyciąga z mroku postać, chwytając ją jakby kleszczami. Uzyskaliśmy
dynamiczny efekt malarski. Poetyckość tej sceny bierze się tu, co
mocno podkreślamy, z rzeczywistości, a nie tylko z założeń
formalnych.
W tym miejscu pojawiła się
potrzeba rozmowy o stylu naszego artystycznego przedsięwzięcia. W
jakim stylu należy grać tekst Dostojewskiego? Co to w ogóle jest
styl? Przysłowie rosyjskie mówi: „im chłop głupszy, tym koń
bardziej go słucha”. W ujęciu Konstantego Stanisławskiego,
jak przekazuje anegdota, znaczy to, że „im mniej ktoś się
troszczy o styl, tym koń – teatr - biegnie sprawniejszym kłusem”.
Dochodzimy do wniosku, że styl
jest wynikiem a nie punktem
wyjścia, jest funkcją tematu, nie narzuca się materii, on się
z niej wyłania. Materią jest całość tego, czym dysponujemy w
czasie pracy, a więc tekst z ukrytymi znaczeniami, przestrzeń,
aktorzy, przedmioty, odwoływanie się do innych sztuk. Stajemy
przed najtrudniejszym problemem naszych poszukiwań - istotą formy.
Czytamy fragmenty Pani Bovary
Gustawa Flauberta, dla którego styl był obsesją: „Forma nie
jest płaszczem narzuconym na ciało myśli, jest samym ciałem myśli”.
Wyciągamy z tej edukacji wniosek: w
sztuce wszystko zależy od wykonania, a więc szczegół jest
wszystkim.
Konstruując nasze przedstawienie, dla podjęcia
decyzji, które miałyby walor konieczności artystycznej, po wskazówki
i rozwiązania możemy udawać się w rejony najbardziej odległe:
poezja, folklor, kultury egzotyczne, malarstwo, taniec, itd. Szukamy
kierunków wskazań korespondujących z ukrytą zawartością tekstu, nad którym pracujemy, która domaga
się obrazu, rytmu, nastroju. W tekście Dostojewskiego problemem
dla sceny jest dosłowność przedstawionej tam rzeczywistości:
„Jak to jest? Umarliśmy, a przecież rozmawiamy, a nawet
jakbyśmy się poruszali.” Wyraźnie dała się odczuć
potrzeba jakiegoś rozwiązania metaforycznego, aby oddać ten stan
znieruchomienia i oderwania się od życia. W etiudach ruchowych na
ten temat pojawiły się pomysły wprowadzenia przedmiotów,
rekwizytów, a nawet części kostiumów uniemożliwiających
poruszanie się, symulowane uszkodzenia ciała (ruch kulawy, ruch
nieprawidłowy). Ale najbardziej poruszyły i zainspirowały nas
opisy tanecznych rytuałów związanych ze śmiercią w różnych
kulturach. Oto dwa przykłady. W Bułgarii zaprzęganie do jarzma,
sochy lub pnia stosowane było wobec umierających, którzy nie
mogli skonać. Miało to ułatwić transformację do przejścia.
Pogrzebowy taniec z
Kamerunu, którego uczestnicy poruszają się na szczudłach.
Ograniczenie podstawy, na której wspiera się tańczący, staje się
wizualną metaforą zerwania kontaktu z ziemią.
Nowe zadanie: budować spektakl oparty na logice obrazu
poetyckiego.
Rozszerzenie przestrzeni pokoju naszego
bohatera, zmianę miejsca akcji, uczniowie zrealizowali przez
wprowadzenie przedmiotów z „życiorysem” –
starych krzeseł. Problemem stał się sposób pojawienia się tych
przedmiotów i ich rozmieszczenia na scenie. Po wielu próbach
zdecydowaliśmy się posłużyć obrazem salonu, po śmierci hrabiny
w Damie pikowej
Aleksandra Puszkina: „Wypłowiałe fotele, pokryte adamaszkiem kanapy stały w żałobnej
symetrii wzdłuż ścian (...)” Szukając sposobu
realizacji bezpośredniości utworu scenicznego, zauważyliśmy, że
w rytmie odzwierciedla się nastrój. Różne kombinacje rytmiczne
wnoszenia, wynoszenia, stawiania, przemieszczania, grupowania krzeseł
pozwoliły w efekcie zbudować obraz cmentarza, który nie był
ilustracją, a stał się zaczątkiem przestrzeni scenicznej, rządzącej
się zasadami scenodynamiki, itd., itd.
***
„Wymawiasz nazwisko, ale nie jest znane nikomu.
Albo dlatego że ten człowiek umarł, albo że
Znakomitością był nad inną rzeką.
Chiaromonte
Miomandre
Petofi
Mickiewicz
Młode pokolenia nie
interesują się tym co było gdzieś i
kiedyś.”
Czesław Miłosz
wydaje się nie wierzyć w możliwości złowienia młodych
ludzi w sieci „muzeum imaginacji”. W każdym sezonie
artystycznym podejmuję wędrówkę, którą jest moja praca
teatralna z młodzieżą. Podróż tę da się kontynuować jedynie
przez kształtowanie postawy otwartego umysłu, w której rola
wyobraźni - „ten rynek,
gdzie Bóg i diabeł ukazują inteligencji swoje konterfekty”,
jak głosi św. Jan od Krzyża, czy jak chce Baudelaire „jest
królową zdolności, królową prawdy, a możliwe, to jedna z
prowincji spokrewniona z nieskończonością” -
jest najważniejsza. Młody wiek moich wychowanków to dla
nich okres kultury, jedyny czas, w którym można zaszczepić
przekonanie Goethego, że „największym szczęściem dzieci
tej ziemi jest jedynie osobowość.”
|
|