Teatr  może  być  źródłem  szczęścia

____________________________

 

W starożytnej Grecji panowało przekonanie, iż „sztuka jest źródłem szczęścia”, kojarzonego ze stanem doskonałości, zadowolenia z kondycji ludzkiego ducha. Człowiek nie musiał posiadać, aby być w posiadaniu. Ubogim, bezdomnym, śmiertelnie chorym, szczęście - a wraz z nim idący spokój, pozbawiony obaw związanych z utratą czegoś, co zostało materialnie nabyte, a co można stracić - dostępne było może nawet bardziej, aniżeli osobom zamożnym i zdrowym.

Podobnie jak w przeszłości, tak i dzisiaj, człowiek nadaje szczęściu różne formy. Dostrzega je w odpowiednio wysokim standardzie życiowym, w karierze zawodowej, w spełnianiu rodzinnym, w posiadaniu, które tak determinuje współczesną rzeczywistość. Zdarza się jednak, iż te poszukiwania zmierzają w bardziej wyszukanym kierunku, mianowicie - próbach uświadomienia sobie własnej tożsamości, stawiania pytań o życie, o miejsce człowieka w świecie. Niektórzy owego stanu duchowej doskonałości poszukują właśnie w sztuce.

         Teatr jako sztuka interdyscyplinarna jest najbardziej wymagającym rodzajem sztuki pod względem wzmożonej aktywności. Zakłada pełne zaangażowanie. Poprzez metaforyczne odzwierciedlanie rzeczywistości wprowadza widza w takie stany emocjonalne, które wzbogacają jego życiowe doświadczenia. Sprowokowane i przywołane w teatrze ludzkie odczucia pełniej włączają  człowieka w życie. Rozwijają jego uczucia i myślenie. Pobudzają do refleksji, do poszukiwań własnych rozwiązań przedstawianych sytuacji (często konfliktowych), wobec których najłatwiej jest przyjąć postawę obojętną.

Sztuka teatru nastawiona na potrzebę przeżywania daje podstawy rozwojowe dla wrażliwości estetycznej i moralnej człowieka. Już Adam Mickiewicz podczas swoich wykładów w Collège de France przedstawiał teatr jako „instrument wychowania narodowego, który ma olbrzymie możliwości oddziaływania na najszersze warstwy społeczne niezależnie od wieku i wykształcenia”[1]

Teatr (z całym swoim historycznym dobrodziejstwem) istnieje zawsze w określonym czasem miejscu - tu i teraz. Przestrzeń, w której funkcjonuje, ma wpływ na podejmowane przez aktorów działania i decyzje twórcze. Te z kolei mogą być wyrażane z taką ekspresją, że będą zmieniać ową przestrzeń, a tym samym własny wizerunek teatru i tworzących go aktorów. 

Teatr powinien zatem odznaczać się szczególną wrażliwością społeczną na sygnały otoczenia. Przecież aktor realizuje się poprzez swego widza. Wskazując nie tylko na swoje „JA”, ale  również  na  „TY”, współuczestnika tej formy dialogu, prowokuje do przyjęcia postawy aktywnej wobec życia, do twórczości - rozumianej (Antoni Kępiński) jako każde świadome działanie wprowadzające własny porządek w otaczający świat. Każde, nie tylko to artystyczne przedstawione.

 

*  *  *

W latach  swej  studenckiej  twórczości  scenicznej,  związanej z  pierwszym  okresem  istnienia Teatru STOP, wydawało mi się, iż teatr najpełniej określany jest w  przestrzeniach  festiwalowych  konfrontacji i przeglądów. Z  takim przekonaniem prezentowaliśmy  wówczas nasze spektakle. Na początku  były to realizacje w różnych środowiskach akademickich. Potem, odważniej, zaczęliśmy uczestniczyć w życiu kulturalnym swojego miasta, regionu i wreszcie całego kraju. Coraz częściej wyjeżdżaliśmy  poza  granice Polski, co w czasach poprzedniego systemu władzy wcale nie było takie proste. 

Przemierzyliśmy Europę wzdłuż i wszerz. Występowaliśmy w kręgu koła podbiegunowego dalekiej północy na rosyjskich Sołowkach[2] i w odmiennej części Europy, blisko egzotycznej Afryki, w hiszpańskiej  Sewillii. W obszarze pomiędzy tymi skrajnościami, nie tylko klimatycznymi, konfrontowaliśmy swoje dokonania artystyczne z wieloma teatrami i przed odmienną publicznością we Francji, Anglii, Danii, Szwajcarii, Włoszech, Niemczech oraz na Ukrainie i na Węgrzech.

Te różnokulturowe prezentacje pełne osobliwych obserwacji i przeżyć, miały olbrzymi wpływ na rozwój duchowy każdego z nas, a także na artystyczny wizerunek zespołu. Być może taki stan rzeczy istniałby do dzisiaj. Pojawił się jednak w życiu naszego teatru czynnik o niezwykłej sile sprawczej - p r z y p a d e k. To on spowodował, iż dotychczasowe postrzeganie teatru przez dominujący pryzmat poszukiwań formalnych oraz artystycznej jakości realizowanych spektakli zostało poszerzone o mniej spektakularną funkcję społeczną, ściślej ujmując - edukacyjną.

Wszystko rozpoczęło się podczas jednej z plenerowych prób przed  wyjazdem  zespołu na Festiwal EXPO’92 w Hiszpanii. Ćwiczyliśmy całościowy montaż widowiska przygotowywanego na polanie w lasach słupskiej Krępy, z dala od ludzi. Szukaliśmy w tym miejscu ciszy i spokoju. Prawie nam się udało. Nie ma jednak miejsc ukrytych dla dzieci. Potrafią  znaleźć  się wszędzie, szczególnie  latem. Byliśmy  więc obserwowani. Nie przeszkadzano nam. Sami przyciągaliśmy uwagę młodych obserwatorów. Po pewnym czasie,z  ciekawości, nawiązaliśmy  rozmowę. Przedstawiliśmy  się, wyjaśniając  zarazem,  co  tutaj  robimy. W  trakcie  rozmowy  złośliwa  uwaga  jednego  z  rozmówców  wskazywała, iż  jest  razem z nimi  „taki  ze  specjalnej z  OSW[3] , do  którego żaden  teatr  nigdy  nie  przyjedzie”. Chcąc przeciwstawić się takiemu sądowi, a przede wszystkim  traktowaniu  człowieka,  natychmiast zaproponowaliśmy  bezpłatny przyjazd teatru do tej właśnie  szkoły.

Radosna mimika, niezdarne gesty i niezwykła uczuciowość dzieci, z  którymi  podjęliśmy  współpracę,  zaczęły  nam  uświadamiać, iż  teatr  nie  zamyka  się  wyłącznie w działaniu artystycznym związanym z prezentacją spektaklu na scenie. Funkcja scenicznego oddziaływania jest najbardziej widowiskowa, może nawet wyjątkowo medialna, ale nie jest jedyna.

Tak się zrodziła kilkunastoletnia współpraca ze Specjalnym Ośrodkiem Szkolno-Wychowawczym w Słupsku, która trwa po dzień dzisiejszy. Zaczęły powstawać pierwsze, świadomie już przygotowywane,  edukacyjne programy teatralne i dramowe, które realizowaliśmy w Ośrodku Szkolno-Wychowawczym dla Niesłyszących w Sławnie, w Domu Pomocy Społecznej w Czarnem, w Środowiskowym Domu Pomocy Społecznej w Słupsku, a  potem  szerzej: w szkołach  podstawowych, gimnazjach, szkołach średnich, a ostatnio na studiach zarówno dziennych, zaocznych, jak i podyplomowych Pomorskiej Akademii Pedagogicznej. Ani się obejrzeliśmy, a teatr nasz wykroczył poza kategorie wyłącznie artystyczne i skierował się w stronę wszechstronnego doskonalenia człowieka, w stronę edukacji... 

Staliśmy się teatrem edukacyjnym, a więc takim, który ma świadomość pełnionych przez siebie funkcji wychowawczych. U podstaw działania jest wtedy partnerstwo, rozumiane jako równość wobec procesu twórczego. Świadome stawianie i podejmowanie zadań, w taki sposób, aby były one możliwe do spełnienia, oraz wyrażanie akceptacji po ich wykonaniu jest niezwykle budujące i wzmacnia rolę każdego człowieka - bez względu na jego wiek.

Aktor w teatrze edukacyjnym powinien wykazywać się szczególną wrażliwością i życzliwością wobec partnera, z którym chce stworzyć teatralną formę dialogu. Błędem jest wartościowanie twórczych - nie zawsze dojrzałych - dokonań i odrzucanie ich z pozycji wszystkowiedzącego aktora. Takie wartościowanie nie mobilizuje do dalszej pracy, nie kreuje partnera, tylko oceniającego jego pomysły „artystę”. A przecież „(…) artysta musi niejednokrotnie przełamać swoje społecznie uwarunkowane nawyki w patrzeniu i dojść do świeżości spojrzenia dziecka, odnaleźć samego siebie (…)”.[4]

Jeżeli więc przypadek zadecydował o nie tylko artystycznych interakcjach Teatru  STOP  z  młodzieżą  szkolną, a  czas  pokazał, że  ta  współpraca  trafia  na  podatny  grunt (była i nadal jest  oczekiwana  przez uczniów) - aktorom  zaś  również  przynosi  radość, satysfakcję i nowe możliwości oddziaływania - to  poddaliśmy  się  jego  działaniu i podjęliśmy próbę systematycznych i świadomych starań w zakresie szeroko pojmowanej edukacji teatralnej poprzez twórczość.

 

*  *  *

         Niekiedy zdarzają się sytuacje, w których życiowa tragedia uczestnika zajęć uniemożliwia aktorowi nawiązanie kontaktu twórczego. Było tak podczas spotkania z dziećmi chorymi w ramach „pogotowia teatralnego”, które przeprowadzałem niedawno w szkole przyszpitalnej w Słupsku. W sali, w której miałem prowadzić zajęcia, leżała w łóżku unieruchomiona wyciągami Agnieszka, dziewczynka z południa Polski. Smutek, z powodu utraty obojga rodziców w wypadku samochodowym, który tylko ona przeżyła widoczny był w jej oczach aż nadto. Przygotowany na ten dzień program stracił swój sens. Można by powiedzieć, że w zaistniałej sytuacji aktor może przecież improwizować, ale taka sugestia trąci fałszem. Życie nie jest teatrem. Niekiedy nim bywa, ale w sumie nim nie jest – na pewno wtedy, gdy rozgrywany jest dramat ludzki.

         Co dalej robić? W sytuacjach, w których zawodzi człowieka jego życiowa wiedza i nabyte umiejętności, pozostaje mu to z czym przyszedł organicznie na świat i co jest jego największym bogactwem. A jest to miłość i życzliwość dla drugiej osoby, i chociaż sam nie zdobył tego bogactwa, zostało mu darowane, przypisane z natury, to jednak nie zawsze jest świadom jego potęgi i mocy.

Wybitny francuski humanista Michel de Montaigne w swoich autobiograficznych wyznaniach -„Próby” pisze: „Nie ma nic równie pięknego i godnego niż dobrze i należycie spełniać swą rolę człowieka”.[5]

         Pamiętam, że po wejściu do sali nie odezwałem się do Agnieszki. Obciążony jej dramatem uśmiechnąłem się tylko do niej, ale tak inaczej. Nie przez współczucie, litość, czy chęć niesienia pomocy, lecz z akceptacją jej podrapanej twarzy, wyciągów i opatrunków. Nie wiedziałem, co będzie dalej, co zdarzy się potem. Zdarzyło się, bowiem po jakimś czasie prowadzonych zajęć, Agnieszka oddała mi taki sam uśmiech. Przyjęła moją osobę i zmiany jakie wprowadzone zostały tą niecodzienną sytuacją - obecnością teatralnego pogotowia”.

Teatr nie ma dawać cierpiącym w szpitalnej przestrzeni chwil ukojenia i zapomnienia o chorobie i bólu. To byłoby zbyt proste i naiwne. Spotkanie z teatrem musi mieć charakter twórczy, w którym przy dobrej woli wszystkich dochodzi do akceptacji każdej z osób, bez względu na jej kondycję. W szpitalu zaś - w stanie podwyższonego poczucia braku wiary we własne możliwości - jest szczególna potrzeba ciągłego ich wskazywania i przywracania. Teatr edukacyjny stwarza takie warunki.

         Nie wolno jednak zapominać, iż teatralne działania edukacyjne są procesem twórczym. Aktor realizując program edukacyjny, tworzy inny od zastanego porządek świata, sam jednak również ulega tym zmianom. Po każdym takim spotkaniu jest innym człowiekiem, nie mądrzejszym ani tak zwanym „specjalistą”, ale bardziej wrażliwym i pokornym wobec samego siebie, tego co robi i wobec życia.

Wzajemna otwartość na przemiany, wrażliwość na inne osoby i ich przeżycia (mogące wywołać nieznane i niepokojące stany ducha) są dla nas wyrazem troski o człowieka, a więc mogą stanowić terapeutyczną[6] podstawę poprawności interakcji występujących nie tylko w procesie twórczej edukacji, terapii, wychowaniu, ale również w życiu. Aktor nie powinien zastępować nauczyciela, lekarza, psychologa - terapeuty. Nie takie jest jego zadanie. Przyjmując umowną rolę, w atrakcyjny sposób pokazuje, kim jest człowiek, jak żyje, jakie ma cele i jak można je osiągać - dzisiaj, dawniej i w przyszłości.

Teatr w swoich działaniach twórczych, również tych pozascenicznych, może postrzegać człowieka przez pryzmat jego rozwoju w sposób metaforyczny, ale życiowy - to znaczy może pokazywać, jak człowiek widzi samego siebie w marzeniach, w specjalnie tworzonych na użytek dramy scenicznych sytuacjach zagrożenia, dokonywania wyborów i podejmowania samodzielnych decyzji. Podsuwa człowiekowi warsztat samopoznania, z którym być może bliżej mu do duchowej doskonałości, do której zmierza przez całe życie.

Czy to mało?

 

[1] A. Mickiewicz Dzieła, t.X, Czytelnik, W-wa 1952, s.33

[2] Archipelag Wysp  Słowiczych  na  Morzu  Białym;

[3] Specjalny Ośrodek Szkolno - Wychowawczy w Słupsku;

[4] A. Kępiński  Poznanie chorego, Państwowy Zakład Wydawnictw Lekarskich, W-wa 1989, s.30

[5] M. de Montaigne  Próby, t. III,  PIW,  W-wa 1985, s.438

[6] W. Kopaliński Słownik wyrazów obcych …, Wiedza Powszechna,  W-wa 1989, s.509 terapia od gr. therapeùein – ‘troszczyć się’