Ja
i Teatr - czyli swobodne szybowanie
"gdzieś między przeżyciem a przemyśleniem"
____________________________________________________________________
Teatr, którego długowieczna
tradycja sięga aż V w. p.n.e., w dalszym ciągu - jak zauważa
Novalis
- pozostaje „aktywną
refleksją człowieka nad samym sobą: o szaleństwie, szczęściu,
przypadku - mapa świata”. Na przestrzeni wieków zmieniał
się kształt architektoniczny teatru, wykształcały się nowe
gatunki dramatu, zmieniały konwencje i techniki teatralne. I chociaż
człowiek wciąż poszukuje nowatorskich rozwiązań i środków
wyrazu, wydaje się, że rola teatru nie zmienia się
w naszym życiu. Nadal jest on swoistym dialogiem pomiędzy
aktorem a widzem. Jego zadaniem jest nieustanne wzywanie do: „współprzeżywania,
współcierpienia (…), współuśmiechu albo współpogardy -
choćby z jawnego dystansu” (H. Kindermann).
Teatr zwraca uwagę na złożoność
kondycji ludzkiej. Jego istotę stanowi spektakl, który operując
symboliką i metaforą, staje się harmonijnym współbrzmieniem gry
słowa, obrazu, muzyki, gestu. Odwołuje się do sfery naszych
skojarzeń, przez co staje się niezwykle bliski człowiekowi.
Dostarcza nam również wielu niesamowitych przeżyć i wrażeń, a
tym samym duchowo wzbogaca naszą codzienność i osobowość. To właśnie
dzięki sztuce - jak zauważa w jednym ze swoich artykułów Maria
Szyszkowa - „wzmaga się
nasza zaduma i pogłębia refleksja nad własnym modelem życia.
Intensyfikujemy je, wchłaniając sposoby istnienia innych, dzięki
czemu żyjemy barwniej”.
Przedstawiciele
psychologii humanistycznej akcentują, że w naturze każdego człowieka
leży potencjał możliwości i zdolności twórczych. Potrzeba
jedynie odpowiednich warunków, aby mogły się one rozwijać. Teatr
stwarza takie możliwości, daje nam okazję do odkrycia naszych
talentów i pewnych predyspozycji, pozwala nam rozwinąć skrzydła,
rozwijać się twórczo, bo - jak to trafnie ujął
Tadeusz Kantor -
„wymaga totalnego, bez
reszty permanentnego zaangażowania myśli, woli,
wyobraźni”.
Teatr stanowi też dla mnie pewnego rodzaju doświadczenie,
gdyż pozwala nam bezpośrednio uczestniczyć w rozgrywających się
na scenie zdarzeniach. W pewien sposób widz staje się współtwórcą
przedstawienia. Jak pisze Jean Paul Sartre: „Sytuacja
jest wyzwaniem, osacza nas i proponuje rozwiązania, a do nas należy
decyzja (…) W ten sposób wolność uobecnia się na wyższym
planie, bowiem akceptuje zagubienie po to, aby umocnić samą
siebie”.
Uczestniczenie w spektaklu wymaga więc od widza czegoś więcej
niż tylko biernej obserwacji, ale przede wszystkim utożsamienia się
z bohaterami, podjęcia próby zrozumienia ich postępowania; oceny
sytuacji w jakiej się znajdują
i wreszcie - co najważniejsze,
wymaga podejmowania świadomych decyzji, dokonywania wyborów
zgodnych z własnym sumieniem. Dopiero takie zaangażowanie
przyczynia się do prawdziwego „przeżywania” sztuki
teatralnej, podczas którego zawsze odkrywamy prawdy o nas samych.
Moja przygoda z teatrem trwa już co najmniej siedem lat.
Pierwsze moje spotkanie miało miejsce w trzeciej klasie szkoły
podstawowej. Brałam wtedy udział w warsztatach teatralnych
prowadzonych przez - Mirosława Glinieckiego (redaktora tego tomu).
Oczywiście zbieżność nazwisk nie jest przypadkowa, teatrem
zainteresowali mnie rodzice, miałam jednak możliwość wyboru.
Uczestniczenie w
warsztatach teatralnych było dla mnie nowym, niezwykle
ciekawym doświadczeniem. Miałam wówczas okazję przekonać się,
jak niepowtarzalną zabawą, a jednocześnie nauką, potrafi być
teatr. Przede wszystkim poznałam
zasady współpracy w zespole, ponoszenia odpowiedzialności za wspólne
zadania. Z trudem uczyłam się też nabierać dystansu do siebie i
odgrywanej roli; poznawałam swoje
możliwości poprzez
obserwowanie innych i ich reakcji na moje zachowania. Trudno to
opisać słowami. Podczas odgrywania
krótkich etiud, wcielałam się w różne postacie. Wymagało to
ogromnego zaangażowania. Nie wiem, co było trudniejsze, wczucie się
w położenie przedstawianych bohaterów czy znalezienie sposobu na
to, jak wyrazić, co one myślą i czują, tak by zrozumieli to
widzowie.
A poza tym, jak każda dziewczyna bałam się brzydoty, nie chciałam
być brzydka na scenie. Kiedy przydzielono mi rolę niechlujnego, z
nikim nie liczącego się Woźnego ( w dodatku mężczyzny),
pojawił się we mnie wewnętrzny opór. Bałam się, że nie
dam rady. Wtedy nie rozumiałam jeszcze, że to jest właśnie
zadanie aktorskie, aby umieć pokazać postać tak diametralnie różną
ode mnie samej. W końcu jednak postanowiłam spróbować i osiągnęłam
swój mały sukces. Niektórym widzom ten Woźny bardzo się podobał,
ja też go chyba polubiłam. Dzięki tej postaci stałam się
silniejsza, uwierzyłam bardziej w siebie. Był to bodziec do
podejmowania kolejnych, trudniejszych zadań.
Dzięki warsztatom teatralnym
nauczyłam się dbać o przestrzeń, myślę, gdzie stanąć, dbam o
to, jak mówię. To nie znaczy, że nie mam tremy, że się mniej
boję - może nawet przeciwnie, wiem, ile wymaga to trudu, by
zainteresować czymś widza. Dzięki
temu potrafię też doceniać wysiłek innych.
O teatrze jednak nie wystarczy
czytać, trzeba samemu spróbować. Nie wiem, co oznaczałyby dla
mnie słowa zawarte w podręczniku
wiedzy o kulturze, że teatr odgrywa znaczącą rolę w kształtowaniu
się osobowości młodego człowieka, byłyby to tylko słowa.
Wydaje
mi się, że teatr ma
istotne znaczenie w życiu każdego z nas. Stąd też, jako
uczennica klasy humanistyczno - dziennikarskiej czuję wewnętrzną
potrzebę nie tylko aktywnego uczestniczenia w życiu teatralnym,
ale również podejmowania wszelkich działań w celu
zainteresowania nim innych.
Bardzo często młodzi ludzie, którzy nie mieli
wcześniej okazji bywać w teatrze albo też zrazili się, oglądając
niezbyt ciekawe przedstawienia, teraz, mając możliwość pójścia
do teatru, wybierają jednak spotkanie towarzyskie (np. dyskotekę).
Każdy człowiek, szczególnie młody, potrzebuje zachęty. Liczy się
przede wszystkim odpowiednia motywacja, stąd też cenna może być
na przykład opinia nauczyciela, który cieszy się wśród uczniów
dużym autorytetem. Może on polecić
spektakl, który uważa za ciekawy, nie przymuszając jednak
nikogo do jego oglądania. Nikt z nas nie lubi być do czegoś
zmuszany, działamy
wtedy zawsze na zasadzie przekory. Nauczyciel, pozostawiając
uczniom prawo dokonania wyboru, traktuje ich jak dorosłych,
odpowiedzialnych ludzi, w ten sposób zyskuje zaufanie i potrafi
wzbudzić zainteresowanie
sztuką.
Niestety
w praktyce wygląda to nieco inaczej. Zdarza się, że nauczyciele,
nie znając przedstawienia, przekonują uczniów o jego wartości i
zapewniają, że na pewno pomoże im ono w odbiorze lektury
szkolnej. Gdy okazuje się jednak, że sztuce teatralnej daleko do
pierwowzoru literackiego, młodzież łatwo się zniechęca. Przy
następnych okazjach świadomie rezygnuje z pójścia do teatru, uważając
je po prostu za stratę czasu. Z drugiej jednak strony oglądanie różnych
pod względem jakościowym przedstawień kształtuje naszą umiejętność
krytyki i, co ważne, sprzyja wyrobieniu artystycznego smaku.
Ważnym problemem są zbiorowe wyjścia szkół na
przedstawienia edukacyjne. Warto tu zwrócić uwagę na fakt, że
miejsce, w którym odbywa się spektakl, ma bardzo duży wpływ na
jego odbiór, dlatego też powinno spełniać pewne minimum warunków
technicznych, akustycznych czy estetycznych. Tymczasem
bardzo często aktorzy grają w salach, gdzie nie ma
zapewnionej odpowiedniej
akustyki. I tak na przykład w nowej
sali kina Kryterium w Koszalinie - uczniowie siedzący w
przedostatnich rzędach, oglądając "Króla Edypa", nie słyszą
połowy dialogów prowadzonych na scenie. Rezultat jest taki, że
ci, którzy nie czytali tragedii Sofoklesa, nie rozumieją fabuły.
Czy można w takim razie w ogóle mówić o jakimkolwiek przeżyciu?
Wreszcie istnieje trzeci aspekt. Dobre
przedstawienia kosztują. Wydaje mi się, że perspektywa
odwiedzenia teatru muzycznego w Gdyni czy też wybrania się na
spektakl Wrocławskiego Teatru Pantomimy, zainteresowałaby i
wzbudziła entuzjazm wielu uczniów (tak było w mojej klasie).
Niestety nie wszystkich stać na taki wydatek.
Wymagania
szkolne wzrastają z każdym rokiem. Większość z nas ma już
komputery, dostęp do Internetu, a mimo to, zaczyna nam wszystkim
brakować czasu. Gdybyśmy chcieli rzetelnie wykonywać wszystkie
zadania domowe, musielibyśmy przestać spać, a przecież każdy z
nas odczuwa potrzebę rozmowy, dialogu, dzielenia się z innymi
swoimi wrażeniami.
Dla mnie chwilą wytchnienia i ukojenia jest lekcja
muzyki. Uwielbiam grać, próbuję tworzyć własne utwory.
Zdecydowanie zaczynam doceniać te chwile, które stwarzają możliwość
refleksji, dyskusji na ważne dla mnie tematy. To właśnie
między innymi daje mi teatr. W inscenizacji Szalonej
lokomotywy, którą niedawno miałam
okazję oglądać w Słupsku, Witkacy pokazuje, że naszym życiem
kierują schematy.
Parafrazując Demokryta, można by powiedzieć, że
nasze życie bez teatru byłoby jak długa droga bez zajazdów, w których
podróżny mógłby się pokrzepić i odpocząć. Teatr jest pewnego
rodzaju przystankiem, pozwala nam zajrzeć w głąb siebie, spotkać
się z drugim człowiekiem. Szkoda tylko, że ta chwila refleksji,
do której zmusza nas spektakl, jest tak krótka. Kiedy kurtyna
opada, zaczyna się kolejne przedstawienie - życie, znów wpadamy w
wir codzienności, jak w wierszu
Joanny Salamon:
Przez
ten pośpiech
niczego
się nie zdąży
To
co właśnie należałoby
zrobić
jest
już z góry pomniejszone
przez
natłok innych pilnych spraw
I
następną rzecz spotyka
ten
sam lekceważący pośpiech…
I chyba
właśnie dlatego musi być teatr.
|
|