"Umiłowanie  teatru"  -  refleksje

_________________________

 

Moja przygoda z edukacją teatralną młodzieży zaczęła się w 1999 roku, kiedy zacząłem prowadzić warsztaty teatralne w Grudziądzu w ramach Grudziądzkiego Sezonu Teatralnego 1999/2000, którego byłem dyrektorem artystycznym. Prowadziłem wtedy Stowarzyszenie Teatralne Dialog w Krakowie, które to stowarzyszenie wygrało konkurs na zagospodarowanie owych Grudziądzkich Sezonów Teatralnych. Należało do nas wyprodukowanie i granie dwóch premier teatralnych oraz edukacja teatralna młodzieży. I szczerze powiem, niewiele pamiętam z tych premier. Pamiętam za to doskonale edukację teatralną.

Zrobiliśmy nabór, zgłosiło się około czterdziestu wrażliwych, młodych ludzi. Kiedy tę edukację zaczynaliśmy, szczerze mówiąc, nie traktowałem tego poważnie, uważałem wręcz to za przykry obowiązek zakłócający nasz główny nurt działalności - to jest produkcję i granie nowych przedstawień. Dopiero, kiedy zaczęliśmy - ci młodzi ludzie przypomnieli mi, czym jest zapał, entuzjazm, miłość do teatru - wartości, które ja, stary zawodowiec, zgubiłem gdzieś po drodze, cały czas przecież grając w filmach, teatrach i telewizji. Zrozumiałem wtedy, jak ważna jest ta edukacja, jak bardzo głęboko zapada tym młodym ludziom w psychikę, śmiem twierdzić, na całe życie.

Zaczęliśmy klasycznie, to jest od warsztatów teatralnych, pracy nad interpretacją wiersza, prozy, uczyliśmy tych młodych ludzi poruszania się na scenie, techniki panowania nad swoim ciałem, umiejętności wywoływania emocji na zawołanie - bo na tym w dużej mierze ten zawód aktorski się opiera. Pierwsze kroki były bardzo nieporadne, bardzo nieufne, ja nie bardzo wiedziałem, jak do nich dotrzeć, nie do końca umiałem te zajęcia prowadzić, znałem je przecież tylko z okresu studiów, kiedy byłem sam w takiej sytuacji, jak ci ludzie, którzy oczekiwali ode mnie odpowiedzi na wiele pytań i  oczekiwali umiejętności poprowadzenia takich warsztatów. Kiedy jednak zaczęliśmy wspólnie wgłębiać się w strukturę tych zajęć, kiedy uczyliśmy się być razem, kiedy ich zaufanie do mnie i do moich metod teatralnych zaczęło się zwiększać - wtedy poczuliśmy radość tworzenia i satysfakcję z tej współpracy?

Mnie niezwykle cieszyło to, że robią postępy, że rozwijają się. Zrozumiałem ich zapał i miłość do teatru, pomagałem tę miłość pielęgnować. To jest niezwykle ważne, szczególnie teraz, kiedy młodzi ludzie coraz mniej interesują się teatrem. Nasze zajęcia, które trwały z przerwami blisko dwa lata, bardzo przypominały zajęcia w szkole aktorskiej. Bardzo się starałem, aby to było rzetelne podejście - moje i moich kolegów wykładowców, aby ta nauka bycia na scenie, interpretacji dzieła sztuki, jakim jest wiersz, proza, czy tekst sztuki teatralnej - nie była zabagniona jakimś tak zwanym "szamaństwem". Niestety, wiele razy byłem świadkiem robienia młodym ludziom "wody z mózgu", jeżeli chodzi o naukę aktorstwa teatralnego czy filmowego.

Myślę, że mnie i moim kolegom się to udało. Efektem końcowym tych zajęć był spektakl teatralny z prawdziwego zdarzenia, gdzie każda z osób uczestniczących w edukacji zagrała rolę, tak, jak aktorzy w zawodowych teatrach. Myślę, że niezwykle ważne jest rzetelne podejście do takiej edukacji. Młodzi ludzie są bystrzy, wyczuwają, kiedy ich się lekceważy, albo kiedy wciska im się jakieś powierzchowne "prawdy teatralne". Szczególnie ważne jest także i to, że owa edukacja teatralna prowadzona była w niewielkim mieście, pozbawionym głębokich tradycji teatralnych.

To ziarno, które w Grudziądzu, w postaci edukacji teatralnej zasialiśmy, spowoduje być może, że kultura polska wzbogaci się w przyszłości o wybitne jednostki, być może tę kulturę polską pchną na nowe, niezwykłe tory i być może owe wybitne jednostki będą pochodzić właśnie z Grudziądza. To są takie dosyć "górnolotne" słowa, ale piszę je z taką świadomością, że edukacja teatralna młodzieży jest w wielu przypadkach ważniejsza niż wyprodukowanie i zagranie kolejnej, bardziej lub mniej udanej premiery teatralnej.

Bogatszy o tę świadomość będę podobną edukację teatralną prowadził w Koszalinie, gdzie od kilku miesięcy jestem dyrektorem artystycznym Bałtyckiego Teatru Dramatycznego - tym bardziej, że moim rodzinnym miastem jest właśnie Koszalin i że w tym mieście przeżywałem swoje pierwsze wielkie teatralne wzruszenia, uczestnicząc w edukacji teatralnej prowadzonej przez świętej pamięci Henrykę Rodkiewicz. Ona to właśnie zaufała mi i dała mi rolę w swoim przedstawieniu teatralnym i to dzięki tej edukacji zostałem aktorem, reżyserem, wreszcie dyrektorem teatru. Być może więc ten zaklęty krąg umiłowania teatru będzie się toczył dalej i być może to ja  będę sprawcą tych wzruszeń. To jest piękna świadomość.